15 grudnia 2013

Aromaterapia. Pomarańcze w różanym syropie.

Powoli zdobywam przewagę nad trzymającym mnie od tygodnia, paskudnym przeziębieniem. Zaczynam odróżniać pomarańcze od pomidora i jestem w stanie ugotować coś, za co w pełni mogę wziąć odpowiedzialność. Znowu czuję smak. Wdycham głęboko aromat pierników. Cieszę się jak dziecko obierając mandarynki. W końcu mogę napić się wina do kolacji. 




Z dzisiejszym śniadaniem czekałam na powrót zmysłu powonienia właśnie. Czas oczekiwania, dosyć długi, wpłynął korzystnie na moc pomarańczy, które grają w nim główną rolę. Zalewając soczyste owoce różanym syropem, planowałam zjeść je następnego dnia. Choróbsko pokrzyżowało mi plany i musiałam poczekać na nie ponad tydzień, co w sumie wyszło mi na dobre. Smaki przegryzły się na wskroś. Wszystko razem pachnie i smakuje cudownie. Owoce podałam z domowym serkiem jogurtowym, ale podane z gęstym jogurtem bałkańskim lub greckim będą smakowały równie dobrze. I jeszcze tylko powtórzę za autorką tego boskiego dania, "koniecznie posypcie je pistacjami". W tej kompozycji są niezastąpione. 


Pomarańcze w syropie różano-korzennym
przepis zaadaptowany wprost od Moniki
  • 1 kg pomarańczy
  • 1/2 szklanki brązowego cukru
  • 1 1/2 szklanki wody
  • 1 laska cynamonu
  • 4 łuski kardamonu
  • 2 łyżki wody różanej
Pomarańcze obrać i pokroić w plastry, ułożyć w słoiku. Wodę zagotować z cukrem, cynamonem i rozgniecionym kardamonem. Gotować kilka minut, aż syrop trochę zgęstnieje. Odstawić do lekkiego przestudzenia. Następnie dodać wodę różaną i syropem zalać pomarańcze. Odstawić do lodówki na co najmniej jeden dzień. Owoce mogą marynować się dłużej o ile będą całkowicie przykryte syropem. Świetnie smakują posypane pistacjami jako dodatek do serka labneh czy gęstego jogurtu. Na śniadanie albo na deser.

1 komentarz: