Postanawiam spisywać Kulinarne Wspomnienia. Nie tylko te z Mojej Kuchni, także te związane ze smakowaniem i poznawaniem Nowego. Z rożnych zakątków.
Na razie nic nie ugotuję. Zobaczę za to, czym tym razem poczęstuje mnie Azja.
Zaczynamy w Hongkongu. Koulun. Tsim Sha Tsui. Wjeżdzamy w barwną dzielnicę, Niekończące Się Chinatown. Po klilku zaledwie krokach zostajemy niezauważenie wchłonięci przez Chungking Mansions. Nie wiadomo kiedy, ani tym bardziej jak (przecież kolejka do windy ma kilka metrów długości) znajdujemy się na dwunastym piętrze oglądając klitki o wymiarach nie przekraczających 2x2 m. M przebiera w klitkach. Ta klitka za mała (!), tamta klitka za szara. Usłużny Hindus, z twarzą przypominającą księżyc w pełni, biega miedzy klitkami, my biegamy za nim. Ostatecznie decydujemy się na klitkę nr dwa. Pora na negocjacje. Po siedemnastu godzinach lotu M nie traci nic a nic ze swoich umiejętności Wytrawnego Negocjatora. Lokujemy się w Naszej Klitce na najbliższe trzy noce. Ruszamy na wieczorną przechadzkę Nathan Road. Kończymy próbując uchwycić aparatem to, co chłoną nasze oczy. Niewykonalne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz