29 października 2013

Zdrowo, bardziej zdrowo... Kasza jaglana z dynią!

Jakie piękne jest polskie morze pod koniec października! Co tam deszcz, co tam wietrzysko, co tam, że tylko jeden wieczór. Wyruszając na spacer wzdłuż wybrzeża nigdy nie myślę o powrocie, mogłabym tak iść i iść. Tym razem na pierwszy spacer wybraliśmy się tuż po przyjeździe, czyli w środku nocy, powrót nakazało całodniowe zmęczenie. Drugi, poranny spacer zafundowaliśmy sobie po śniadaniu nie zważając na aurę, gdy deszcz powoli zaczął zmieniać się w ulewę trzeba było wracać. Bieg przez plażę w kaloszach i trenczu to niezły wyczyn, do hotelu wróciliśmy cali zmoknięci, chichocząc jak nastolatki. Rumieńce miałam do końca dnia. 

Długi weekend poza domem sprawia, że po powrocie cieszy mnie każda spędzona w nim  chwila. Planuję zakupy, piekę ciasto, gotuję. Tym razem jeden długi weekend goni drugi, a i trzeci nie zapowiada się leniwie, wychodzi więc, że razem z M poleniuchujemy sobie do popołudnia dopiero gdzieś w drugiej połowie listopada. 

Wracając do blogowania, nie mogę zapomnieć o kończącym się Festiwalu Dyni. Z archiwum wygrzebuję przepis na dyniową sałatkę z kaszą jaglaną. Kasza jaglana z impetem wróciła na stoły. Zewsząd słychać o jej magicznych właściwościach, bezglutenowości i w ogóle same peany. U mnie zagościła już na dobre dwa lata temu. Zaczęłam od śniadań, z uporem maniaka kombinując przeróżne zapiekanki, mleczne kaszotta, koktajle. I tak w zasadzie to na śniadaniach skończyłam moje z kaszą jaglaną eksperymenty. Do czasu, gdy przeczytałam przepis na jaglankę z marchewką u Moniki. Z chwilą, gdy postąpiłam według zamieszczonej receptury i zaczęłam owoc mojej pracy konsumować, kasza jaglana przeskoczyła natychmiast z menu śniadaniowego do sałatkowego. Uwielbiam tą sałatę, za jej bogaty, złożony smak, za zdrową kaszę, słodką marchewkę, chrupiące migdały i za kolendrę. To właśnie na podstawie sałatki Moniki powstała moja dzisiejsza propozycja. W czasie Festiwalu Dyni za konieczne uznałam połączenie jaglanki z dynią oczywiście, do tego żurawina i prażone orzechy włoskie. Całość smakuje wyśmienicie, a gdy dodać do tego fakt, że głównym składnikiem sałaty jest jedna z najzdrowszych kasz, nie można tej sałatki choćby nie spróbować.


Kasza jaglana z dynią i żurawiną

  • 1 szklanka ugotowanej na sypko kaszy jaglanej
  • 5 plastrów upieczonej dyni, pokrojonych w kostkę
  • garść suszonej żurawiny
  • garść podprażonych orzechów włoskich
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • 1 łyżeczka ziaren kolendry
  • ząbek czosnku, drobno posiekany
  • 3-4 łyżki oliwy
  • sok z 1 cytryny
  • 1 łyżka miodu
  • 1 pęczek kolendry, posiekany
Na suchej patelni podprażyć ziarna kolendry razem z posiekanymi grubo orzechami włoskimi. Oliwę, sok z cytryny, miód i czosnek wymieszać. Przygotowany dresing wymieszać z pozostałymi składnikami. Sałatkę odstawić na minimum 2 godziny do przegryzienia.

23 października 2013

Trzy godziny na Ko Phi Phi. Zielone, tajskie curry z dynią i kurczakiem.


Tajskie curry to chyba najprostsze azjatyckie danie jakie można sobie przygotować. O ile ma się w zanadrzu gotową pastę curry. Potem wystarczą już tylko ulubione składniki, mleko kokosowe, spory pęczek kolendry i kulinarną wyprawę na tajskie wyspy możemy sobie wyczarować w pół godziny.

Swoją fascynację kuchnią Tajlandii, nabytą już z pierwszym pobytem, odświeżam sobie każdorazowo po pobycie w Bangkoku. Nawet jeśli jestem tam przez jeden wieczór, przelotem, zawsze nawącham się kafiru, naoglądam krewetek i po powrocie do domu przez miesiąc gotuję po tajsku. Póki co kolejna, daleka wyprawa odsuwa się w czasie, gdzieś mniej więcej na styczeń, a i jej kierunku jeszcze z M nie wybraliśmy (narzucą go zapewne linie lotnicze i ich promocje), nie wykluczam więc, że zamiast gdzieś do Azji, tym razem trafimy do Chile. Wraz z kierunkiem wyprawy zmienią się na pewno moje kuchenne inspiracje, tak więc na razie, skorzystam ze słoika z tajską pastą curry i przeniosę swoją kuchnię na jakąś rajską, małą tajską wyspę. Takie na przykład Ko Phi Phi.



Zielone, tajskie curry z kurczakiem, dynią i zieloną fasolką
  • 1 pierś z kurczaka, pocięta na wąskie paseczki
  • 2 łyżki zielonej pasty curry (przepis znajdziecie TU)
  • 1 łyżka oleju kokosowego
  • garść zielonej, fasolki szparagowej, pociętej na 3 cm kawałki
  • szklanka pokrojonej w 2 cm kostkę dyni
  • 3-5 listków kafiru
  • 250 ml mleka kokosowego
  • pęczek świeżej kolendry
  • do podania dziki ryż, tajski ryż jaśminowy lub inny ulubiony
Na oleju kokosowym przesmażyć pastę curry aż zacznie pachnieć. Dodać kurczaka i szybko smażyć aż mięso się zetnie. Dodać warzywa i krótko przesmażyć. Całość zalać mlekiem kokosowym, dodać listki kafiru i gotować na wolnym ogniu aż mięso i warzywa będą gotowe, a sos zgęstnieje. Podawać z ulubionym ryżem, posypane obficie siekaną kolendrą.

21 października 2013

Entliczek, pętliczek... Sałata z dynią, kolejna.

Pomysły na wykorzystanie pieczonej dyni w sałatkach kipią w mojej głowie. Zapisuję gdzie popadnie nowe inspiracje i ciekawe połączenia. Zaznaczam w książkach, kombinuję sama. I choć staram się ich nie powtarzać z obawy przed faktem, że może mi na wypróbowanie wszystkich tych kipiących pomysłów po prostu zabraknąć czasu, jedną sałatę powtarzam z uporem maniaka. Dlaczego? Bo jest fenomenalnie pyszna. Trzeba tylko trafić na odpowiednią dynię. Choć w oryginalnym przepisie Yotama Ottolenghi zamiast dyni są bataty, ja upodobałam sobie wersję z dynią właśnie, ale dynią soczystą, która zachowuje soczystość nawet po upieczeniu. Zdarzyło mi się kilkakrotnie zakupić okaz, który po upieczeniu smakował jak pieczone frytki. I ta wersja smakowała mi najmniej. Istota sałaty tkwi więc w dyni, z moich eksperymentów wynika zaś, że najlepiej sprawdza się tu niezbyt wyrośnięte hokkaido, pokrojone w nie za grube plastry, skropione obficie rzepakowym olejem z pierwszego tłoczenia, obsypane gruboziarnistą, morską solą i świeżo mielonym, czarnym pieprzem, pieczone w 200ºC przez około pół godziny.


Poza dynią, w sałacie, równorzędne skrzypce grają figi. Mając już dyniowo-figową bazę dalej możemy podążać dwiema ścieżkami. Pierwsza prowadzi według wytycznych mistrza Yotama, okraszając sałatę kremem balsamicznym oraz pikantną papryczką chili z młodą zieloną cebulką, szybko duszoną na oliwie. Ścieżkę drugą wydeptałam sobie sama, dodając po prostu garść rukoli. Obydwie wersje wykończyć należy hojnie pokruszonym kozim serem. Którejkolwiek by nie wybrać, obłędne doznania smakowe gwarantowane.


Sałata z dynią, figami i kozim serem
zmodyfikowany przepis Yotama Ottolenghi z książku Jerusalem

  • 5-6 plastrów upieczonej dyni
  • 2 figi, pokrojone w ósemki
  • plaster koziej rolady pleśniowej (lub innego koziego sera)
  • krem balsamiczny, powstały przez zredukowanie 1/4 szklanki octu balsamicznego z łyżką cukru
oraz:

  • 1 papryczka chili, posiekana
  • 3 dymki, pokrojone w 3 cm kawałki
  • 2 łyżki oliwy
lub:
  • garść rukoli
  • 2 łyżki oliwy
opcjonalnie:
  • 2-3 plastry szynki parmeńskiej
Na talerzu ułożyć plastry dyni i ósemki figi. W wersji pikantnej podsmażyć szybko papryczkę z dymką na oliwie i polać nią sałatkę. Całość posypać pokruszonym kozim serem, skropić kremem balsamicznym. W wersji łagodnej, dynię i figi ułożyć na rukoli, posypać pokruszonym kozim serem, polać kremem balsamicznym i skropić oliwą. Do obydwu sałatek można dodać opcjonalnie plastry szynki sezonowanej. 


20 października 2013

Spiżarnia na bezdrożach. Pomidor cz.3.



To już ostatnie pomidorowe przetwory w tym roku. Obydwa sosy, które zrobiłam w tym roku powstały z sierpniowych, bardzo dojrzałych pomidorów. Klasyczny, prosty sos ziołowy zrobiłam z myślą o szybkim makaronie, czy kluseczkach z ricotty. Będzie też idealny jako sos do pizzy. Drugi sos powstał na fali namiętnego pieczenia pomidorów, które były tak wspaniałe, że musiałam ich smak zamknąć na dłużej. Część po prostu zamroziłam, część przetarłam na bardzo gęsty, esencjonalny sos. Sos jest genialny sam w sobie, po zmiksowaniu go z orzechami postanie pyszne, mocno pomidorowe pesto, będzie świetny jako smarowidło do tostów z serem pleśniowym, można go też łatwo przerobić na pyszną zupę.


Prosty sos pomidorowy
  • 3 kg dojrzałych pomidorów (użyłam podłużnych pomidorów, takich jak do suszenia)
  • pęczek świeżych ziół (tymianek, oregano, bazylia)
  • sól i świeżo mielony pieprz do smaku
  • opcjonalnie cukier (zależy od dojrzałości pomidorów, ja pominęłam)
Pomidory zmiksować i przetrzeć przez sito, zagotować, doprawić solą i pieprzem i odparować sos, gotując go 2-3 godziny na wolnym ogniu, Pół godziny przed końcem dodać drobno posiekane zioła. Gorący sos przełożyć do wyparzonych słoików i pasteryzować 20 minut w piekarniku rozgrzanym do 100ºC. Słoiki wystudzić, po czym zapasteryzować raz jeszcze.



Przecier z pieczonych pomidorów
  • 3 kg pomidorów (pomidory podłużne, takie jak do suszenia)
  • oliwa
  • krem balsamiczny
  • sól, pieprz
  • świeży tymianek
Piekarnik rozgrzać do 180ºC. Pomidory przekroić na połówki, ułożyć na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Posypać je solą pieprzem, listkami tymianku, skropić oliwą i kremem balsamicznym. Blachę z pomidorami wstawić do piekarnika i od razu zmniejszyć temperaturę do 130ºC. Piec przez 2-3 godzin, tak by sok odparował, pozostawiając pomidory miękkie i jędrne. gorące pomidory zmiksować na puree, przetrzeć przez sito, a powstały sos zagotować. Gorący sos przełożyć do wyparzonych słoików i pasteryzować 20 minut w piekarniku rozgrzanym do 100ºC.

19 października 2013

Z dyni. W dyni. Zupa.


Gdy na nią spojrzałam od razu wiedziałam, jak ją wykorzystam. Idealna. Nie za duża, nie za mała, perfekcyjna. Miała nawet pokrywkę z uchwytem. W sam raz, by rozpocząć nią tegoroczny Festiwal Dyni, pierwszy, w którym biorę czynny udział.


Ta zupa, to moja ukochana zupa z dyni. Mimo to nie robię jej często, co najwyżej dwa razy w dyniowym sezonie. Jest bardzo gęsta i sycąca, wystarczy miseczka, by w pełni nacieszyć się jej bogatym smakiem. 

Przepis pochodzi z felietonu Magdy Gessler, opublikowanego trzy lata temu w tygodniku Wprost. Ja dostosowałam go do swoich potrzeb i warunków. Do zupy wybieram dynię o stabilnej podstawie, nienaruszonej twardej, skórce, nie za dużą i nie za małą. Po przyniesieniu do domu zostawiam ją na kilka godzin, by nabrała temperatury otoczenia, potem dokładnie ją myję i przystępuję do zasadniczej pracy. 


Krem z dyni z serem gruyere, w dyni pieczony
  • dynia o wadzie ok. 3 kg
  • 5-6 kromek bagietki, skropionej oliwą i podpieczonej na patelni
  • ok. 200 g sera gruyer
  • ok. 400-500 ml bulionu drobiowego lub warzywnego
  • 100 ml kremówki
  • 1/2 gałki muszkatołowej
  • sól i pieprz do smaku
  • prażone pestki dyni do podania

Najpierw delikatnie odcinam płaski czubek dyni, na tyle głęboko, by móc wydobyć jej wnętrze. Dokładnie oczyszczam dynię z pestek, a następnie delikatnie ostrą łyżką wyskrobuję miąższ. Staram się wydostać z dyni jak najwięcej miąższu, zostawiając około 1 cm warstwę przy skórce, tak by wypełniona składnikami dynia wytrzymała potem długie pieczenie. W wydrążonej dyni układam najpierw warstwę pokruszonej bagietki, podpieczonej wcześniej na oliwie, potem ścieram grubą warstwę najlepszego gruyera i układam na nim warstwę dyniowego miąższu. Wszystkie warstwy powtarzam raz jeszcze, a całość zalewam drobiowym lub warzywnym wywarem. Tak przygotowaną dynię przykrywam odciętą na początku "pokrywką". Na wypadek kpienia wnętrza lub niespodziewanego przecieku, umieszczam dyniową wazę w naczyniu do zapiekania i wstawiam do piekarnika rozgrzanego do 130ºC. Piekę tak około 2,5-3,5 godziny, sprawdzając czy miąższ przy skórce jest upieczony. Czas i temperaturę pieczenia trzeba dostosować do rozmiaru dyni oraz do swojego piekarnika. Podane przeze mnie parametry dotyczą dyni o wadzie do 2,5-3 kg. Po upieczeniu miksuję gorące wnętrze z śmietaną kremówką i doprawiam całość świeżo startą gałką muszkatołową, ewentualnie solą i pieprzem. Krem podaję od razu posypany uprażonymi pestkami dyni.



18 października 2013

Spiżarnia na bezdrożach. Pomidor cz.2.


Podsumowania ciąg dalszy. Dziś pora na keczup, którego, tak przy okazji, w ogóle nie planowałam. Bez większych emocji czytałam kolejne przepisy, jak to przeistoczyć słodkie, letnie pomidory na smakowite smarowidło. Jako, że sama nie kupuję keczupu i w zasadzie poza kromką z żółtym serem nie bardzo widzę dla niego zastosowania, brak chęci przetwarzania mogłam sobie jakoś usprawiedliwić. I wtedy właśnie przeczytałam przepis Eweliny. Niewiele myśląc zakupiłam 20 kilo pomidorów, jabłka, śliwki i paprykę i na tydzień przeistoczyłam swoją kuchnię w pomidorową przetwórnię. Co zrobię z litrami najlepszego na świecie keczupu? Dla nas zostawię pewnie ze dwie butelki, myślę, że wystarczy. Resztę zawiozę mamie, mój ośmioletni brat je z keczupem wszystko. 


Domowy KECZUP 
według Eweliny, z moimi małymi zmianami

I DZIEŃ:
  • 5 kg pomidorów
  • 1 kg białej cebuli
  • 1/2 szklanki cukru
  • 1 płaska łyżka soli
Pomidory pokroić w plastry, podobnie cebulę. Wrzucić wszystko go dużego garnka z grubym dnem, dodać cukier i sól, zagotować i gotować około 1 godziny. 

II DZIEŃ:
  • 10 śliwek, węgierek
  • 10 małych, kwasowych jabłek
  • 5 czerwonych papryk
  • 1 główka czosnku
  • 5-8 owoców jałowca
  • 5-8 ziarenek ziela angielskiego
  • 5-8 ziarenek czarnego pieprzu
  • 1 łyżka słodkiej papryki w proszku
  • 1 łyżka pieprzu cayenne
  • zestaw ulubionych ziół, po pół pęczka (u mnie trzy wersje: lubczyk z oregano, oregano z bazylią, tymianek z oregano i bazylią)
Do pomidorów dodać owoce, upieczone papryki, czosnek i przyprawy. Zagotować i gotować 2-3 godziny. Po tym czasie wystudzić, zmiksować blenderem i przetrzeć przez sito.

III DZIEŃ:
  • sok z 1/2 cytryny
  • 1/2 szklanki białego wina
  • 1/2 szklanki czerwonego wina
lub
  • 2/3 szklanki octu balsamicznego
Do przetartego keczupu dodać wino lub balsamico, zagotować i gotować do uzyskania pożądanej konsystencji. Gorący keczup przełożyć do wyparzonych słoików i pasteryzować 20 minut w piekarniku rozgrzanym do 100ºC.


16 października 2013

Spiżarnia na bezdrożach. Pomidor cz.1.

W końcu się zebrałam i rozpoczynam podsumowanie w mojej spiżarni. Przez najbliższy czas będę uwieczniać me piękne słoje, słoiczki, butle i buteleczki na fotografiach. Muszę uporządkować przepisy, zapisać swoje uwagi, będą bezcenne w kolejnych latach. Choć obserwując uginające się półki, nie jestem pewna, czy za rok przetwory w ogóle będą mi potrzebne. Tego lata na prawdę poszalałam. Odbiłam sobie z nawiązką zeszłoroczną, spiżarnianą posuchę i przerobiłam na zimowe zapasy tony owoców i warzyw. Zaczynam od końca, pierwsze na warsztat idą więc pomidory.



Pieczony dżem z pomidorów
inspiracja

  • 1 1/2 kg pomidorów, obranych i pokrojonych w grubą kostkę
  • 1 1/2 szklanki cukru
  • 1/2 łyżeczki soli
  • sok i skórka z 1 cytryny
  • 1 laska cynamonu
  • 1 łyżeczka ziaren kopru włoskiego, utartych w moździerzu
  • 2 suszone papryczki chili
Na dnie naczynia do zapiekania wysypać 1/3 cukru, na warstwie cukru ułożyć połowę pomidorów i przysypać je kolejną 1/3 cukru. Całość skropić sokiem z cytryny, posypać skórką, posiekaną papryczką, dodać też cynamon. Przyłożyć wszystko kolejna warstwą pomidorów, które to posypać pozostałym cukrem. Odstawić na pół godziny, żeby pomidory puściły sok. Piec w piekarniku rozgrzanym do 180ºC przez 2-3 godziny, aż cały sok odparuje i dżem nabierze odpowiedniej konsystencji. Gorący przełożyć do czystych, gorących słoików i pasteryzować 20 minut, najlepiej w piekarniku rozgrzanym do 100ºC.



10 października 2013

9 października 2013

Pakuję plecaki. Zielona, tajska pasta curry.


Ostatnio zafundowałam sobie trzy kulinarne godziny w Indiach, a ponieważ najbliższa wyprawa w odległe rejony z dnia na dzień przesuwa się w czasie, postanawiam w najbliższych dniach przenieść się z wokiem na tajskie wyspy. Jeśli ktoś chętny, już dziś powinien w ramach pakowania bagażu przystąpić do produkcji zielonej, tajskiej pasty curry.


Zielona, tajska pasta curry
  • 10-12 zielonych papryczek chili
  • 1/2 pęczka kolendry, razem z łodyżkami
  • 4 łodygi trawy cytrynowej, posiekane
  • 4 ząbki czosnku, posiekane
  • ok. 6 cm korzeń imbiru, starty
  • 8-10 listków limonki kaffir, porwanych
  • sok i skórka z dwóch limonek
  • 2-3 łyżki sosu rybnego (lub sosu sojowego)
  • 1 łyżka ziaren kolendry, utłuczonych w moździerzu
  • 1/2 łyżki utartego w moździerzu kuminu
Wszystkie składniki utrzeć na pastę. Przechowywać w lodówce do tygodnia lub zamrozić. 


6 października 2013

Piękny Różowy Jaś z parmezanowym ciasteczkiem.



Jaśka fasolę mogę jeść w każdej postaci. Pisałam już o boskim musie, którego jest głównym składnikiem. Nie pisałam o równie boskiej zupie, ale pewnie jeszcze kiedyś napiszę. Dziś przedstawię nadwyżkowy hummus z ugotowanej i obranej fasoli, z upieczonymi buraczkami, które na jesień znowu wypełniają moją lodówkę. Obranie fasoli ma kluczowe znaczenie dla idealnie gładkiej konsystencji pasty, zachęcam więc gorąco do niepomijania tego etapu. Do tego jeszcze pełna łyżka domowej tahiny, ząbek czosnku i sok z cytryny, by cieszyć się smakiem różowego hummusu. Świetnie smakuje z ziarenkami granatu i świeżą kolendrą. Do tego chrupiące, bardzo kruche ciasteczka parmezanowo-migdałowe i zdrowa, pyszna przekąska gotowa.


 
Ciasteczka parmezanowo-migdałowe
przepis własny

  • 100 g startego parmezanu
  • 100 g mielonych migdałów
  • 60 g masła
  • 2 łyżki mąki (użyłam ryżowej, tylko dlatego, że akurat nie miałam innej :))
  • opcjonalnie dodatki, takie jak rozmaryn, tymianek, wędzona papryka
Z podanych składników zagnieść ciasto. Uformować dwa wałki o średnicy ok 4 cm, zawinąć je w folię i odstawić do lodówki na minimum godzinę. Wałeczki pociąć na krążki o grubości 6-8 mm, piec 16 minut w piekarniku rozgrzanym do 180ºC.




Buraczkowy hummus z fasoli 
  • 1 szklanka ugotowanej i obranej fasoli (użyłam odmiany Piękny Jaś)
  • 2 małe, upieczone w folii buraczki
  • 1 łyżka pasty tahini
  • 1 ząbek czosnku
  • sok z 1/2 cytryny
  • ziarenka granatu, dobra oliwa i listki kolendry do podania
Wszystkie składniki pasty z wyjątkiem ziarenek granatu i listków kolendry zmiksować na gładką pastę. Hummus podawać skropiony oliwą, posypaną ziarenkami granatu i listkami kolendry.

5 października 2013

Trzy godziny w Indiach. Butter chicken.


Pamiętam, że kiedy zaczynałam gotować po azjatycku, zdecydowanie nadużywałam przypraw. Nie rozumiałam i nie wyczuwałam subtelnej różnicy między łyżką a łyżeczką, no może z wyjątkiem chili. Wydawało mi się, że charakterystyczne dla Azji aromaty należy upychać w daniach do granic możliwości. Tak jakby tylko całe mnóstwo przypraw gwarantowało prawdziwie azjatyckie doznania. Na całe szczęście uczę się praktykując. Tak więc po każdej azjatyckiej podróży na nowo, z zapałem mieszam w woku, eksperymentując z kolejnymi potrawami, powoli odkrywając drobne subtelności i dopracowując swoje własne receptury popularnych azjatyckich dań. Dziś umiem usmażyć niezły makaron z chrupiącymi warzywami, przygotować świetne indyjskie curry, pyszną tajską Tom Kha, czy aromatycznego w sam raz butter chicken'a. Gotując i jedząc azjatyckie potrawy, przyprawione tyle ile trzeba, funduję sobie aromatyczną podróż, od której ciepło robi się w brzuchu. Podróż trzygodzinną, w sam raz  na coraz dłuższe jesienne wieczory. 


Butter chicken
3-4 porcje

MIĘSO I MARYNATA:
  • 500-600 g mięsa kurczaka, bez kości i skóry, oczyszczone i pokrojone w 2 cm kawałki
  • 120 ml gęstego jogurtu naturalnego
  • 2 cm korzeń imbiru, starty
  • 3 ząbki czosnku, starte
  • 1 kopiasta łyżeczka garam masali
  • 1/2 łyżeczki chili w proszku
  • 1 łyżeczka kurkumy
  • 1/2 łyżeczki soli
  • sok z 1 limonki lub 1/2 cytryny
SOS:
  • 3 łyżki klarowanego masła
  • 1 drobno posiekana, duża cebula
  • 2-3 papryczki, chili drobno posiekane
  • 4 ząbki czosnku, starte na gładką pastę
  • 2 cm korzeń imbiru, drobno starty
  • 300 g puree z pomidorów (użyłam gęstej passaty pomidorowej)
  • 1 łyżeczka garam masali
  • 1 1/2 łyżeczki kolendry, utartej w moździerzu
  • ziarna z 3 kapsułek kardamonu, starte w moździerzu
  • 5-6 listków kozieradki (methi leaves)*
  • pęczek kolendry do podania
  • do podania chlebki naan, ryż dziki, brązowy lub inny oraz jogurt baturalny
PASTA ORZECHOWA (OPCJONALNIE):
  • 1/4 szklanki namoczonych orzechów nerkowca zmiksowanych na pastę
Kurczaka zamarynować w jogurcie z przyprawami, odstawić na minimum 12 godzin (ja marynuję nawet całą dobę). Przed przyrządzaniem, wyjąć z lodówki na minimum 2 godziny. Na dużej patelni roztopić masło i zeszklić na nim cebulę i chili. Dodać pastę z imbiru i czosnku, podsmażać 2-3 minuty. Dodać oczyszczonego z grubsza z marynaty kurczaka i smażyć około 5 minut, aż mięso zacznie się ścinać. Dodać pomidory i przyprawy i gotować 15-20 minut. Mięso powinno dojść w sosie, który znacznie zgęstnieje. Na koniec wmieszać pastę orzechową (tym razem nie miałam nerkowców, więc dodałam łyżkę domowego masła orzechowego). Kurczaka podawać obficie posypanego kolendrą, z łyżką gęstego jogurtu. Do dania można podać ugotowany, ulubiony ryż, ryż jogurtowy lub chlebki naan. 

Są dwie szkoły przygotowywania butter chicken. łatwiejsza w domowych warunkach, to ta podana powyżej. Oryginalnie zamarynowanego kurczaka piecze się w piecu tandoori, a potem miesza z gęstym, maślanym i aromatycznym sosem pomidorowym. Tak podawano to danie w jednej z najlepszych indyjskich knajp, jakie odwiedziłam (pisałam o niej TU).

* Mi w Polsce nie udało się dostać listków methi, natomiast niewątpliwie stanowią one ważny dodatek dania ze swym charakterystycznym, gorzkawym posmakiem.

1 października 2013

Dynia! My LOVE!

W całej kuchni pętają się dynie. Małe i średnie, pękate i podłużne, soczyście pomarańczowe hokkaido, szlachetnie blade na ich tle dynie piżmowe oraz przytłaczające wszystkie pozostałe swoją monumentalnością dynie olbrzymie. Każda z nich ma w mojej kulinarnej wyobraźni swoje przeznaczenie. Wszak jesienny dzień bez dyni, to dzień stracony! Z dyni w celach konsumpcyjnych można przyrządzić wszystko, począwszy od pesto, przez zupy, kremy, puree, sałaty po desery, wśród których moimi faworytami są dyniowe serniki. Na wszystko przyjdzie czas. Tymczasem pora na szybką sałatę.


Jesienna sałata z jarmużem, pieczoną dynią, marynowanymi cebulkami, pieczoną szynką i pomarańczowym winegretem
  • 6 liści jarmużu, umytych i poszarpanych 
  • 6-7 plastrów upieczonej dyni, najlepiej hokkaido (z moich doświadczeń wynika, że najsmaczniejsze są mniejsze okazy, są soczyste także po upieczeniu, większe zamieniają się w dyniowe frytki)
  • 6 marynowanych cebulek (u mnie chrupiące cebulki z hibiskusem i wanilią z TEGO przepisu)
  • 6-7 plastrów szynki parmeńskiej (lub innej sezonowanej), upieczonych na chrupko na grilu lub w piekarniku
  • garść uprażonych pestek dyni
  • sok z połowy pomarańczy
  • 5 łyżek oliwy
  • 1/2 łyżeczki miodu
  • świeżo mielony pieprz
Porwane liście jarmużu ułożyć na talerzach, posypać je pokrojoną w mniejsze kawałki pieczoną dynią i połówkami cebulek. Całość polać sosem powstałym ze zmieszania oliwy, soku z pomarańczy, miodu i pieprzu. Posypać sałatę pestkami dyni i na wierzchu ułożyć chrupiącą szynkę.