3 sierpnia 2014

Mozzarella marynowana z ziołami


Mój miejski ogród jest coraz bujniejszy. Cynamonowa bazylia kwitnie jak szalona, oregano też zaczyna kusić blado fioletowymi kwiatami, szałwia rośnie w oczach, trzy odmiany mięty rozpychają się nawzajem w jednej donicy, estragon mimo upałów pręży zielone listki, a cząber nadzwyczaj dobrze sobie radzi, po tym jak M, pod moją nieobecność, zasuszył go prawie na wiór. Na szczęście część upraw przejęła na ten czas zaprzyjaźniona Dobra Dusza (Dziękuję Reniu!), pod której fachowym okiem hodowla z ziarenek przerodziła się w mój dzisiejszy ziołowy zakątek. Gdy pod koniec kwietnia wysiewałyśmy nasionka nawet nie marzyłam, że na balkonie będę mieć takie cuda!


Świeże zioła w kuchni to bezcenny skarb! A takie samodzielnie wyhodowane, wygrzane na słońcu i podlane deszczówką smakują wyjątkowo. Latem dodaję je do wszystkiego więc tym bardziej doceniam komfort posiadania ich pod ręką. Dzisiaj, na przykład, w ziołowej oliwie zamarynowałam mozzarellę z mleka bawolego. Słoik z porwanym serem, mnóstwem świeżych ziół, rozgniecionym ząbkiem czosnku zalałam dobrą oliwą z oliwek. Czasem wcześniej skrapiam mozzarellę kremem balsamicznym. Tak zamarynowany ser przechowuję w lodówce do dwóch tygodni, a przed skonsumowaniem zawsze wyjmuję go z lodówki, by nabrał temperatury otoczenia. Wtedy smakuje mi najbardziej. Do czego wykorzystuję marynowaną mozzarellę? Możliwości są nieograniczone, można rozłożyć ją na grzankach z pomidorami, dodać do szybkiego, letniego makaronu z cukinią, zapiec na pizzy albo po prostu połączyć z pomidorami w mniej tradycyjnej interpretacji sałatki caprese.

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy pomysł, muszę spróbować! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, właśnie przeglądam Twój blog od góry do dołu Dominiko, bo wpadłam tu zaintrygowana na pierwszy rzut oka tymi kaczymi udkami w gęsim smalcu (zobaczyłam je na FB). Tymczasem zatrzymałam się na tej marynowanej mozzarelli, która jest moim ulubionym serem. Skuszę się na to, bo mam sporo swojskiego "zielska". Cóż, bardziej już z zamrażalki czy suszonego, ale ważne, że swojskie. No, chyba jeszcze tylko natka selera i pietruszki oraz młody (!) koperek są świeże.

    PS. Oczywiście mocno też kibicuję "wiadomo gdzie"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że znalazłaś coś dla siebie :)
      Dziękuję za kciuki!
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Znalazłam tu zdecydowanie więcej dla siebie! Przede wszystkim Indie. Dlaczego - napisałam w innym komentarzu. A te kacze udka w smalcu z gęsi zaintrygowały mnie, bo pochodzę ze wsi i swego czasu gęś i kaczka były częstym gościem na naszym stole. Nie słyszałam jednak o metodzie kulinarnej zwanej konfitowaniem :-). Twój blog jest obszerny i potrzebuję jeszcze dużo czasu, by go "pochłonąć" i powynajdywać nie tylko coś dla siebie, ale też poznać wiele nowego, bo Twoja wiedza "kuchenna" jest naprawdę obszerna. Odkąd tu zajrzałam, będę bardziej emocjonalnie trzymać kciuki, choć i tak trzymałam, jak kiedyś za naszą drugą Master Chef :-).

      Usuń