5 października 2013

Trzy godziny w Indiach. Butter chicken.


Pamiętam, że kiedy zaczynałam gotować po azjatycku, zdecydowanie nadużywałam przypraw. Nie rozumiałam i nie wyczuwałam subtelnej różnicy między łyżką a łyżeczką, no może z wyjątkiem chili. Wydawało mi się, że charakterystyczne dla Azji aromaty należy upychać w daniach do granic możliwości. Tak jakby tylko całe mnóstwo przypraw gwarantowało prawdziwie azjatyckie doznania. Na całe szczęście uczę się praktykując. Tak więc po każdej azjatyckiej podróży na nowo, z zapałem mieszam w woku, eksperymentując z kolejnymi potrawami, powoli odkrywając drobne subtelności i dopracowując swoje własne receptury popularnych azjatyckich dań. Dziś umiem usmażyć niezły makaron z chrupiącymi warzywami, przygotować świetne indyjskie curry, pyszną tajską Tom Kha, czy aromatycznego w sam raz butter chicken'a. Gotując i jedząc azjatyckie potrawy, przyprawione tyle ile trzeba, funduję sobie aromatyczną podróż, od której ciepło robi się w brzuchu. Podróż trzygodzinną, w sam raz  na coraz dłuższe jesienne wieczory. 


Butter chicken
3-4 porcje

MIĘSO I MARYNATA:
  • 500-600 g mięsa kurczaka, bez kości i skóry, oczyszczone i pokrojone w 2 cm kawałki
  • 120 ml gęstego jogurtu naturalnego
  • 2 cm korzeń imbiru, starty
  • 3 ząbki czosnku, starte
  • 1 kopiasta łyżeczka garam masali
  • 1/2 łyżeczki chili w proszku
  • 1 łyżeczka kurkumy
  • 1/2 łyżeczki soli
  • sok z 1 limonki lub 1/2 cytryny
SOS:
  • 3 łyżki klarowanego masła
  • 1 drobno posiekana, duża cebula
  • 2-3 papryczki, chili drobno posiekane
  • 4 ząbki czosnku, starte na gładką pastę
  • 2 cm korzeń imbiru, drobno starty
  • 300 g puree z pomidorów (użyłam gęstej passaty pomidorowej)
  • 1 łyżeczka garam masali
  • 1 1/2 łyżeczki kolendry, utartej w moździerzu
  • ziarna z 3 kapsułek kardamonu, starte w moździerzu
  • 5-6 listków kozieradki (methi leaves)*
  • pęczek kolendry do podania
  • do podania chlebki naan, ryż dziki, brązowy lub inny oraz jogurt baturalny
PASTA ORZECHOWA (OPCJONALNIE):
  • 1/4 szklanki namoczonych orzechów nerkowca zmiksowanych na pastę
Kurczaka zamarynować w jogurcie z przyprawami, odstawić na minimum 12 godzin (ja marynuję nawet całą dobę). Przed przyrządzaniem, wyjąć z lodówki na minimum 2 godziny. Na dużej patelni roztopić masło i zeszklić na nim cebulę i chili. Dodać pastę z imbiru i czosnku, podsmażać 2-3 minuty. Dodać oczyszczonego z grubsza z marynaty kurczaka i smażyć około 5 minut, aż mięso zacznie się ścinać. Dodać pomidory i przyprawy i gotować 15-20 minut. Mięso powinno dojść w sosie, który znacznie zgęstnieje. Na koniec wmieszać pastę orzechową (tym razem nie miałam nerkowców, więc dodałam łyżkę domowego masła orzechowego). Kurczaka podawać obficie posypanego kolendrą, z łyżką gęstego jogurtu. Do dania można podać ugotowany, ulubiony ryż, ryż jogurtowy lub chlebki naan. 

Są dwie szkoły przygotowywania butter chicken. łatwiejsza w domowych warunkach, to ta podana powyżej. Oryginalnie zamarynowanego kurczaka piecze się w piecu tandoori, a potem miesza z gęstym, maślanym i aromatycznym sosem pomidorowym. Tak podawano to danie w jednej z najlepszych indyjskich knajp, jakie odwiedziłam (pisałam o niej TU).

* Mi w Polsce nie udało się dostać listków methi, natomiast niewątpliwie stanowią one ważny dodatek dania ze swym charakterystycznym, gorzkawym posmakiem.

4 komentarze:

  1. Bardzo ciekawy masz blog, Dominiko - w moich ulubionych klimatach. Byłam na nim już kilka razy - zaraz dodam do ulubionych, aby bywać częściej.

    Ja bardzo lubię rozmaite przyprawy i używam ich w mojej kuchni wiele, ale tak jakoś intuicyjnie dodaję je od zawsze z umiarem, bo to główne składniki mają być najbardziej wyczuwalne a przyprawy mają być tylko dodatkiem.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa i za odwiedziny :)

      Trochę dochodziłam do maksymy, że przyprawy mają tylko i aż stanowić tło głównych składników, podkreślając ich smak. To jedna z najważniejszych rzeczy, których nauczyłam się w kuchni.

      Usuń
  2. Dominiko, ja początkowo też "waliłam" przyprawy bez ładu i składu, po kolei, jakie miałam. Do wszystkiego. Stąd też dania z różnych składników często miały podobny smak... Wielki błąd. Umiar i dobór kilku najbardziej właściwych danemu daniu to faktycznie klucz do sukcesu.

    Mówię tu właśnie o kuchni indyjskiej (choć nie tylko o nią w tych przyprawach chodzi, o każdą), którą poznałam dobrych kilka lat temu, poznając zarazem pewnego faceta ze wschodnich Indii, który... rychło stał się moim mężem. Czasem robię curry i dhal, a na "chicken buttera" czaję się od lat i póki co, nadal siedzę zaczajona ;-). Sprawy nie ułatwia mi pan mąż, który odwykł od kuchni indyjskiej i najchętniej codziennie jadłby pieczonego kurczaka i warzywa na parze bez soli i bez przypraw. Jak widać, mam pecha, bo indyjscy mężowie moich koleżanek sami pichcą, bądź nie wyobrażają sobie dnia bez dania w indyjskim stylu.

    Ja uwielbiam aromat i posmak kozieradki, ale listków też nigdy nie napotkałam.

    A czy próbowałaś robić coś z serka paneer?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię paneer makhani ale jeszcze nigdy nie przygotowywałam tego dania sama. Nigdy nie robiłam też samego paneer. Wszystko przede mną, jeśli masz w tej materii jakieś doświadczenie pisz! Każda nowa porcja wiedzy jest bezcenna! Szczególnie od kogoś, kto ma za męża hindusa :)

      Usuń