25 sierpnia 2013

Curry indyjskie. Z czymkolwiek.

Ostatnio opublikowałam przepis na Cezara, który ratuje mnie w sytuacji, gdy w głowie mam pustkę i żaden pomysł na kolację nie czeka już niecierpliwie w kolejce. Poza tą słynną sałatą rolę ratunku dla mej kulinarnej kreatywności pełni jeszcze tradycyjne caprese, koniecznie z mozzarellą z mleka bawolic, ryba w pomidorach oraz indyjskie curry z kurczakiem oraz z czym popadnie. Pisząc "z czym popadnie" mam na myśli aktualnie dynię, kalafior lub/i pomidory, zimą miałabym na myśli mango i paprykę,  a wiosną pierwsze świeże warzywo, które wpadłoby mi w ręce. Bazą curry są bowiem przyprawy oraz mleko kokosowe. To wszystko. Resztę dobieramy wedle zawartości lodówki, własnych preferencji oraz kulinarnej wyobraźni. 

Moje indyjskie curry (bo zwykłam przyrządzać tez tajskie) nie może obejść się bez ziaren czarnej gorczycy (inaczej musztardowca), ziaren kozieradki, kolendry i kuminu, bez ostrej papryczki, imbiru i czosnku oraz bez szczypty garam masali. Białkowy wkład, ze względu na dostępność, najczęściej stanowi kurczak ale równie dobrze w tej roli sprawdzi się biała ryba, o zwartym mięsie lub krewetki. Trzeba tylko pamiętać, że rybę czy krewetki dodajemy do gotowego sosu maksymalnie pięć minut przed podaniem, w przeciwnym wypadku ryba się rozpadnie, a krewetki będą gumowate jak opona. Zestaw warzyw też właściwie jest dowolny. Ja aktualnie maltretuję w tym celu pokrojoną w grubą kostkę dynię oraz kalafiora, który pozostaje w sosie apetycznie chrupiący. Moje curry z nałogową częstotliwością podaję z dzikim ryżem, który ubóstwiam, a który wyparł z moich kuchennych szafek nawet ryż brązowy, no chyba, że przygotowuję ryż z prażonymi jabłkami lub risotto. Z tego wszystkiego zapomniałabym o końcówce. Moje curry indyjskie zawsze doprawiam na koniec octem ryżowym. Być może można go zastąpić octem jabłkowym lub sokiem z limonki. Być może, bo mi octu ryżowego nie zabrakło nigdy. Nigdy, gdy zabierałam się za indyjskie curry. 



Moje curry indyjskie z kurczakiem, kalafiorem i dynią
  • 1 łyżeczka ziaren musztardowca (czarnej gorczycy)
  • 1 łyżeczka ziaren kozieradki
  • 1 łyżeczka ziaren kuminu
  • 1 łyżeczka ziaren kolendry
  • 3 cm korzeń imbiru, starty
  • 2 ząbki czosnku, starte
  • 2 łyżeczki garam masali
  • 3-5 łyżek oleju kokosowego
  • 400 g piersi z kurczaka
  • 1-2 papryczki chili
  •  1 łyżka kurkumy
  • 1 cebula
  • 1 mały kalafior podzielony na różyczki
  • kilka plastrów dyni, pokrojonych w grubą kostkę 
  • 200 ml mleka kokosowego
  • kolendra, natka pietruszki lub/i zielona dymka
  • 2 łyżki octu ryżowego
  • sól
Kurczaka pokroić w paski i zamarynować w łyżeczce garam masali. W woku rozgrzać łyżkę oleju kokosowego i uprażyć na nim ziarna musztardowca i kozieradki. Dodać imbir i czosnek, przesmażyć 1-2 minuty, następnie wyjąc z woka. Na olej wrzucić mięso i gdy lekko się zetnie doprawić je solą. Po 5 minutach smażenia wyjąć mięso z woka. Jeżeli to konieczne dodać pozostały olej i podsmażyć na nim cebulę pokrojoną w pióra i posiekane papryczki. Następnie dodać kalafior, a po 2-3 minutach dorzucić dynię. Gdy warzywa lekko zmiękną, dodać pastę z czosnku i imbiru, utarte w moździerzu kumin i ziarna kolendry  oraz mięso. Wszystko zalać mlekiem kokosowym, doprawić pozostałą garam masalą i kurkumą. Gdy sos się zagotuje i lekko zgęstnieje, doprawić go octem ryżowym (uwaga! należy pilnować, by nie rozgotować warzyw). Podawać gorące z dzikim ryżem (lub innym ulubionym), posypane siekaną kolendrą, natką pietruszki lub dymką. Można też wykorzystać mieszankę powyższej zieleniny.

Przepis dedykuję Izie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz