8 września 2013

Refleksje pourodzinowe

Jak dobrze, że jest M. Bez M, żadne urodzinowe śniadanie nie smakowałoby tak samo, nie mówiąc już o urodzinowej kolacji.
Jak dobrze mieć trzy siostry, wystarczy zaprosić je z ich połówkami, żeby ufundować sobie w domu radosny, urodzinowy tłum.
Jak dobrze dostać pierwsze życzenia o szóstej rano smsem. Tak robi mój tata, żeby mnie nie obudzić telefonem za wcześnie.
Dobrze, że mamine życzenia stoją zawsze czterema nogami, twardo na ziemi, wszak w taki dzień mogłabym odfrunąć nawet bez pęku balonów w ręce.
Kapitalnie wysłuchać radości w głosie ośmioletniego brata, który z moich urodzin cieszy się tak, jakby to były jego własne.
Fantastycznie dostać kipiące od rozchichotania życzenia od N (N jak Nastolatka). Na pewno się spełnią, bo szczere. Będę więc jeździć na koncerty do końca życia i nigdy nie skończą mi się pomysły na wieczorne kolacje.
Dobrze mieć wokół garsteczkę najlepszych przyjaciół. Nawet jedna osoba na tym miejscu zupełnie wystarczy.
Cudnie jest mieć samych fajnych ludzi wokół siebie.

O tym właśnie myślę zajadając śniadanie z urodzinowego serduszka, piekąc tartę w nowej formie, wyciskając sok z pomarańczy, pijąc pyszną, zieloną herbatę, czy przygotowując świeżo złowionego sandacza albo okonia od Asi i Kacpra. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz