Po ostatnim śniadaniu, podczas którego rolę główną grał kremowy labneh (klik), wspomnienie o serku obłoczku nie daje mi spokoju. Dotychczas labneh robiłam od czasu do czasu, glównie przy okazji produkcji domowego jogurtu. Jego los był z góry przesądzony, zawsze miękkie kulki sera trafiały do słoika z oliwą, jedynie mieszanka ziół i przypraw trochę się zmieniała, choć zazwyczaj i tak wygrywał prażony kumin lub suszona mięta. Pomysł, by labnehem okraszać pieczone, tudzież karmelizowane, sezonowe owoce uderzył mnie jak grom z jasnego nieba. Olśnienie kulinarne zostało mocno podbudowane pierwszą, wyśmienitą próbą i tak oto powstało dzisiejsze śniadanie. Ponieważ aktualnie nie jestem w stanie zdecydować, czy bardziej uwielbiam węgierki czy morele, postanowiłam żonglować nimi na przemian. Zaś zasłyszane gdzieś wieści o boskich powidłach z herbatą earl grey, wykorzystałam do nadania charakteru całości, dodając kropelkę olejku z bergamotki do kremowego sera. Śniadanie zwala z nóg, dlatego najlepiej smakuje w łóżku.
Karmelizowane węgierki z serkiem jogurtowym, aromatyzowanym bergamotką
- 3 kopiaste łyżki serka jogurtowego (metoda przygotowania)
- kropla naturalnego olejku z bergamotki
- 10 węgierek, przepołowionych i wypestkowanych
- 1 łyżka masła
- 1 łyżka miodu
Labneh wymieszać z olejkiem, przełożyć do miseczek. Na patelni roztopić masło z miodem, dodać owoce i karmelizować je kilka minut, aż wszystkie pokryje burgundowy, gęsty syrop. Owoce razem z syropem przelać do miseczek z serkiem. Podawać natychmiast. Można posypać podprażonymi płatkami migdałów.
Przymierzam się do sernika z labneha i karmelem :) z twojego wpisu ze stycznia.....jak uda mi się wyprosić tam u góry o WIADERKO CZASU!!!!!
OdpowiedzUsuńWygląda smacznie. Na sam widok ślinka cieknie(:
OdpowiedzUsuń