Faworytów jest dwóch. Lekko na prowadzenie wybijają się te z pastą z pieczonej papryki i bobem, wypatrzone u Bei. Po pietach depczą im te z cytrusową ricottą i grilowanymi śliwkami oraz brzoskwiniami. Również boskie. Idealnie zrównoważone. Grzanki. Moje ulubione tego lata.
Grzanki od Bei zrobiłam już następnego dnia po przeczytaniu posta i wcale nie dlatego, że od razu, online, wyczułam ich boski smak. Zrobiłam je bo potrzebowałam czegoś małego, szybkiego i sezonowego, żeby zabrać na wieczorne spotkanie. Na kolana rzuciły mnie od pierwszego kęsa. A pastę z pieczonej papryki wyjadałam łyżką do ostatniej kropelki. Będę je robić już zawsze, specjalnie w tym celu zamroziłam duże ilości bobu. Ciekawy efekt dała mandarynkowa oliwa, którą wykorzystałam do pasty z pieczonej papryki. Nie był to niestety przemyślany ruch. Wykorzystałam takową, gdyż poprzedniego dnia klasyczna oliwa wyszła. Z chlebem wyszła oczywiście. Bo u nas w domu oliwa idzie jak woda. Dzięki temu będę za to robić pastę z papryki już zawsze z mandarynkową oliwą.
Grzanki z grilowanymi śliwkami i brzoskwiniami pokochałam na fali namiętnego pieczenia owoców z octem balsamicznym. Oczywistym stało się więc odtworzenie grzanek, których główny aromat pochodzi od owoców, zamarynowanych w balsamico. W oryginalnym przepisie są to tylko śliwki. Ja z rozmachem zamarynowałam też brzoskwinie. Wyszły równie pyszne. Zaskoczeniem było połączenie tych grzanek z alzackim Haeffelin Pinot Blanc Medaille d'Or. Pamiętam, że wino to piliśmy do tarte flambee, przy okazji degustacji win z Alzacji Zarówno tarta jak i wino bardzo mi wtedy posmakowały. Natomiast wypite do grzanek z cytrynową ricottą i grilowanymi owocami dało fenomenalny rezultat. Cudownie podkreślając śmietankowo-cytrynowy smak serka. Zazdroszczę trochę ludziom, którzy potrafią już z doświadczeniem łączyć wino z jedzeniem. Na moim etapie winnego wtajemniczenia oczywiście pojawiają się już nierozerwalne połączenia. Ich rodowód jest jednak mniej lub bardziej przypadkowy. Podparty doświadczeniem wieczornych degustacji z M, oraz czerpaną tu i ówdzie wiedzą. Czuję, że muszę jeszcze trochę podegustować, by z pewnością lawirować między winnymi aromatami. Dlatego, tym, którzy sztukę doboru wina opanowali do perfekcji zazdroszczę tylko trochę. Lubię się uczyć.
Grzanki od Bei zrobiłam już następnego dnia po przeczytaniu posta i wcale nie dlatego, że od razu, online, wyczułam ich boski smak. Zrobiłam je bo potrzebowałam czegoś małego, szybkiego i sezonowego, żeby zabrać na wieczorne spotkanie. Na kolana rzuciły mnie od pierwszego kęsa. A pastę z pieczonej papryki wyjadałam łyżką do ostatniej kropelki. Będę je robić już zawsze, specjalnie w tym celu zamroziłam duże ilości bobu. Ciekawy efekt dała mandarynkowa oliwa, którą wykorzystałam do pasty z pieczonej papryki. Nie był to niestety przemyślany ruch. Wykorzystałam takową, gdyż poprzedniego dnia klasyczna oliwa wyszła. Z chlebem wyszła oczywiście. Bo u nas w domu oliwa idzie jak woda. Dzięki temu będę za to robić pastę z papryki już zawsze z mandarynkową oliwą.
Grzanki z grilowanymi śliwkami i brzoskwiniami pokochałam na fali namiętnego pieczenia owoców z octem balsamicznym. Oczywistym stało się więc odtworzenie grzanek, których główny aromat pochodzi od owoców, zamarynowanych w balsamico. W oryginalnym przepisie są to tylko śliwki. Ja z rozmachem zamarynowałam też brzoskwinie. Wyszły równie pyszne. Zaskoczeniem było połączenie tych grzanek z alzackim Haeffelin Pinot Blanc Medaille d'Or. Pamiętam, że wino to piliśmy do tarte flambee, przy okazji degustacji win z Alzacji Zarówno tarta jak i wino bardzo mi wtedy posmakowały. Natomiast wypite do grzanek z cytrynową ricottą i grilowanymi owocami dało fenomenalny rezultat. Cudownie podkreślając śmietankowo-cytrynowy smak serka. Zazdroszczę trochę ludziom, którzy potrafią już z doświadczeniem łączyć wino z jedzeniem. Na moim etapie winnego wtajemniczenia oczywiście pojawiają się już nierozerwalne połączenia. Ich rodowód jest jednak mniej lub bardziej przypadkowy. Podparty doświadczeniem wieczornych degustacji z M, oraz czerpaną tu i ówdzie wiedzą. Czuję, że muszę jeszcze trochę podegustować, by z pewnością lawirować między winnymi aromatami. Dlatego, tym, którzy sztukę doboru wina opanowali do perfekcji zazdroszczę tylko trochę. Lubię się uczyć.
Grzanki z kozim serem, pastą z pieczonej papryki i bobem
cytuję za Beą- kilka cienkich kromek ulubionego chleba (u mnie żytni na zakwasie)
- kozi ser (u mnie rolada kozia, twarogowa)
- 2 czerwone papryki
- 80 g płatków migdałów plus garść do podania
- 1 główka czosnku
- 1 łyżka oliwy (u mnie mandarynkowa, dodała interesujący posmak)
- 1 łyżka octu balsamicznego
- 1 łyżeczka miodu
- sól
- świeżo zmielony czarny pieprz
- 2 łyżki listków świeżego tymianku
- 1/2 szklanki bobu
- 1 łyżka oliwy (u mnie oliwa mandarynkowa)
- kilka listków posiekanej bazylii
Bób ugotować al dente i zahartować go w lodowatej wodzie. Pozwoli to zachować jego zielony kolor. Bób obrać wymieszać z oliwą i posiekaną bazylią. Doprawić świeżo zmielonym pieprzem. Papryki umyć, osuszyć i oczyścić z gniazd nasiennych. Główkę czosnku przeciąć na pół, odcinając górną część. Paprykę piec 30-35 minut w piekarniku rozgrzanym do 220ºC, aż skórka zrobi się czarna. Obydwie połówki czosnku piec razem z papryką (ja swój czosnek piekłam tylko 20 minut). Po upieczeniu paprykę przełożyć do foliowej torebki, szczelnie zamknąć i wystudzić. Gdy ostygną obrać i zmiksować z pieczonym, czosnkiem wyciśniętym z górnej połówki oraz z tymiankiem, migdałami, oliwą, octem i miodem. Doprawić solą i świeżo mielonym, czarnym pieprzem. Kromki podpiec w piekarniku z funkcją grill, opiec na patelni lub w tosterze. Natrzeć upieczonym czosnkiem, następnie posmarować hojnie kozim twarogiem. Na każdą kromkę nałożyć pastę z pieczonej papryki i bób. Posypać zrumienionymi na suchej patelni płatkami migdałów.
Grzanki z grilowanymi owocami i ricottą
Źródło przepisu
- kilka cienkich kromek ulubionego chleba (u mnie żytni na zakwasie)
- kubeczek ricotty (u mnie ricotta z mleka bawolic)
- skórka z 1 cytryny
- oliwa z oliwek
- śliwki i brzoskwinie
- ocet balsamiczny
- troszkę miodu (opcjonalnie)
- spora ilość listków świeżego tymianku
- siekana bazylia do podania (oryginalnie natka pietruszki)
- świeżo mielony, czarny pieprz
Ricottę wymieszać ze skórką cytrynową i 2 łyżkami oliwy. Śliwki i brzoskwinie wypestkować. Śliwki przekroić na połówki, brzoskwinie podzielić na ćwiartki. Zamarynować je w occie balsamicznym i miodzie, posypać listkami tymianku oraz świeżo mielonym, czarnym pieprzem. Gdy puszczą sok, grilować je z obydwu stron na patelni grilowej (lub na klasycznym grilu). Włożyć je z powrotem do sosu, w którym się marynowały. Kromki podpiec w piekarniku (można wykorzystać też toster, podpiec kromki na patelni lub zgrilować). Chrupiące pieczywo posmarować cytrynowym serkiem, na każdej grzance ułożyć owoce, skropić marynatą i posypać siekaną bazylią.
skusiłabym się...
OdpowiedzUsuńOla, koniecznie spróbuj. Są pyszne!
Usuńwybornie ! na pewno spróbuję !
OdpowiedzUsuń